poniedziałek, 9 maja 2011
Obscura
Otworek 0,3 mm, na Fotonie z 70 roku. Na zdjęciu ratusz w Nowym Warpnie k. Szczecina.
* * *
Dostałem ręcznie robionego pinhola od Radzia, mojego kumpla. Drewniane pudełeczko z dziurką zrobioną gwoździem w blaszce. Postrzępione brzegi widać na załączonym obrazku. W zestawie była też paczka tragicznie przeterminowanego papieru Foton z 1970 roku, więc postanowiłem się pobawić. Skonstruowałem parę własnych pinholi, w puszkach po przeróżnych kawach i ciastkach. Zabierałem na spacer torbę z pięcioma-sześcioma puchami, robiłem zdjęcia, wracałem do domu, rozrabiałem kwasy i już po chwili widziałem efekty tych eksperymentów. Suszyłem odbitki na kaloryferach, żeby wcześniej wyschły, robiłem im zdjęcia cyfrakiem i wrzucałem do kompa. W fotoszopie odwracałem do pozytywów (na papierze miałem negatyw) i trochę rasowałem.
Z pinholami jest fajnie, bo nigdy nie wiesz, co ci wyjdzie. Czasem pstrykniesz coś, żeby nie nosić nienaświetlonego papieru w puszce, a w domu się okazuje, że to najlepsze zdjęcie. A jak ci na czymś bardzo zależy i w dodatku jesteś pewien, że wyjdzie zajebiście, to przeważnie gówno wychodzi.
Robiłem takie fotograficzne spacerki przez parę miesięcy. Miałem z tym naprawdę dobrą zabawę, chociaż, na dobrą sprawę, powstały tylko zdjęcia-ciekawostki, kiepskie jakościowo, nie nadające się do publikacji. Trochę ich pokazywałem, na voalu i plfoto. Pinholowcy sikali z zachwytu, ale moim zdaniem to tylko kolejna odmiana onanizmu sprzętowego, jak w przypadku średniego formatu. Wystarczy, że cykniesz cokolwiek Mamiyą albo - niedajbosze - Hasselem, wirtualny sukces na portalu masz zapewniony.
No, to taka dygresja trochę obok tematu, ale nie mogłem się powstrzymać.
Znam paru kolesi, którzy robią świetne pinhole. Różnica polega na tym, że robią je średnimi formatami na kliszach, a to daje zupełnie inną jakość. Przymierzałem się nawet do tego, ale jakoś mi przeszło. Chyba jednak wolę natychmiast widzieć, co mi wyszło (albo nie wyszło), a w przypadku montaży nie ma czasu na próby i błędy. Tak więc dałem se spokój z pinholami i wróciłem do cyfraka.
Tak się dziwnie złożyło, że kiedy mi przeszło z fotografią otworkową, trafiłem na nową płytkę niemieckiej kapeli metalowej o nazwie - nomen omen - Obscura. Miałem ich wcześniejszą płytę, Cosmogenesis, sprzed dwóch lat. Zajebista, bardzo mi się podobała, ciekaw byłem, co teraz wysmażyli.
Omnivium, krążek sprzed paru tygodni, rozpierdala od pierwszych dźwięków. To nowy rodzaj technicznego metalu, bogatego, barokowego, z częstymi zmianami tempa, jak w deathcorze. Masakryczne tempa, (w ogóle świetnie nagrana perkusja), klarowna produkcja i - ciekawostka - bezprogowy bas. Po prostu rzeźnia od początku do końca, no może poza minutowym wstępem na gitarkach akustycznych, żeby zmylić przeciwnika.
Jedna z lepszych metalowych płyt ostatnich paru miesięcy. Wydawało mi się, że to dopiero drugi album Obscury, a okazało się, że w 2006 nagrali debiut, o którym nie miałem pojęcia. Ale zaraz to nadrobię, już znalazłem linka.
Poniżej najnowsza płyta.
Obscura - Omnivium [2011], progressive-technical death metal
Obscura - Omnivium 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz