wtorek, 31 maja 2011

Makrokosmos


Nie przepadam za fotografią makro. Ile można oglądać motylków i ważek? Jak już makro, to masakryczne - takie, żeby przekroczyć barierę abstrakcji.

Z dwadzieścia lat temu, a może dawniej, eksperymentowaliśmy z Grzybkiem z przystawką makro do kieva. Kupił za grosze od Ruskich na rynku mieszek z obiektywem. Mieliśmy niezły ubaw. Pamiętam, siedzieliśmy na ławce w parku i przyglądaliśmy się strukturze naszych spodni. Przy pełnym wysunięciu skala robiła się tak kosmiczna, że najzwyklejszy przedmiot wyglądał niesamowicie. Z włókien materiału porobiły się istne kaniony. Struktura skóry w tak wielkim zbliżeniu przypominała jakiś księżycowy krajobraz.

Nie wiem, co stało się z tą przystawką. Grzybek zerwał z fotografią definitywnie kilkanaście lat temu. Przestała go interesować. Porozdawał aparaty i obiektywy, dostałem kilka z nich. Nadal ich używam. Kupiłem adapter do canona na gwint M42. Bardzo lubię jupitera 135mm, trafił mi się wyjątkowy egzemplarz. Z tymi ruskimi szkłami jest związanych wiele ciekawych historii. Na przykład standardowy obiektyw do zenita w latach 80-tych był najlepszy w swojej klasie na całym świecie. Tajemnica tkwiła w szkle, robionym z krystalicznie czystego piasku z Syberii.

Zapuszczam się w jakieś meandry, zupełnie niepotrzebnie, bo chciałem napisać o moich nowych eksperymentach makro. Nie wiem, co mnie naszło, nagle zapragnąłem przyjrzeć się bliżej drobnym owadom i listkom kwiatów. Być może potrzebowałem fotograficznej odmiany, po wydmowych pejzażach.

Nie bawię się w żadne przystawki (mógłbym w sumie kupić coś na allegro za niewielkie pieniądze, ale podejrzewam, że będzie to raczej krótka przygoda), po prostu przykładam do body kitowy obiektyw, tyle że odwrotną stroną. Zakres ostrości jest minimalny, może milimetrowy, dlatego trzeba się nieźle napocić, żeby zdjęcie wyszło ostre. Zrobiłem w ten sposób skupisko malutkich kropelek na suficie szklarni ogrodowej. W rzeczywistości całość była wielkości połowy małego paznokcia, a nie zmieściła mi się w kadrze. Zdjęcie wyszło wyjątkowo ostre, postanowiłem więc wykorzystać je w jakiś sposób w montażu. Efekt wielogodzinnego ślęczenie widoczny u góry.

Póki co, nadal kręci mnie ta zabawa, wczoraj zrobiłem makro skrzydełka komara, mam na oku jeszcze parę drobnych rzeczy. Zobaczymy, co się z tego urodzi...

Mistrzem muzycznego makrokosmosu jest dla mnie gitarzysta i producent Michael Brook. Wybrałem jego wspólną płytkę z nieżyjącym już niesamowitym wokalistą z Pakistanu - Nusratem Fateh Ali Khanem. Nagrali razem kilka znakomitych płyt, ale ta - być może ze względu na okładkę - najbardziej przypasowała mi do tego tekstu.
Nusrat Fateh Ali Khan & Michael Brook - "Night Song" 1995


Nusrat Fateh Ali Khan & Michael Brook - Night Song

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz