środa, 11 maja 2011
Czarno to widzę
Zmieniłem niedawno komputer. Stary już nie wyrabiał, dusił się przy obróbce większych plików, ciągle coś się krzaczyło. Kupiłem oryginalnego, amerykańskiego Della, z profesjonalną kartą graficzną i muzyczną. Okazało się, że muzyka przestała mi brzmieć. Odinstalowałem winampa i przesiadłem się na - też darmowego - foobara. Różnica kolosalna! Zupełnie inna dynamika i selektywność, niektóre płyty słyszę jakby po raz pierwszy. Ale foobar jest bezlitosny, źle zrobione mp3 brzmi po prostu koszmarnie. Dlatego kompletuję płytotekę od nowa, tym razem w lepszej jakości.
Przy okazji przeglądania płyt natrafiłem na Electro Deluxe, takie moje prywatne odkrycie sprzed ponad 10 lat. W tym przypadku nie należy sugerować się okładką - która wskazywałaby raczej na jakąś techniawkę - tylko zwyczajnie posłuchać. To nowoczesne funky z przeróżnymi naleciałościami, kapitalnie wyprodukowane, w dodatku grane przez Francuzów!
Nie wiem, co się porobiło z czarną muzyką. Biali teraz grają czarniej niż sami czarni. To całe R'n'B można o kant dupy potłuc. Nie ma soulu, nie ma groove, nie ma funky, tylko jakaś plastikowa papka. Problem chyba w tym, że czarni chcą grać jak biali. A tu popatrz: takie Francuziki, a wycinają jak prawdziwe czarnuchy.
Poszperałem i okazało się, że w zeszłym roku wydali nową płytkę. Katowałem dwie poprzednie do znudzenia, naprawdę byłem ciekaw, czy zeszmacili się, jak wielu podobnych wykonawców. Nic z tych rzeczy. "Play" to ich najlepszy album, bez dwóch zdań. Energia, piękne harmonie, świetne partie dęciaków, a wszystko tak nagrane, że ręka sama sięga do potencjometru, żeby podkręcić na maksa.
Electro Deluxe - Play [2010], 156 MB
Electro Deluxe - Play
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz