środa, 10 sierpnia 2011

Introligator


Za rok, późnym latem, minie 20 lat od śmierci mojego ojca. Wczoraj były jego urodziny. Gdyby żył, skończyłby 76 lat. Za każdym razem, kiedy jestem na cmentarzu w Sieradzu, odwiedzam jego grób. To na swój sposób dziwne, bo nie był dla mnie nikim ważnym, przynajmniej w ostatnim okresie swojego życia.

Fajnie, kiedy chłopak ma ojca-autorytet. Ojca-guru, mentora, nauczyciela, który uczy go męskości, pokazuje, jak naprawić rower i w jaki sposób odnosić się do kobiet. Niestety, mój tego mnie nie nauczył, do wszystkiego musiałem dochodzić sam. Przez niego stałem się - jak to nazywam - introligatorem, czyli introwertykiem uciekającym w książki. Policzyłem kiedyś, że przeczytałem 9 tysięcy książek. Szukałem odpowiedzi, dlaczego jest, jaki jest i dlaczego tak mnie to wyprowadza z równowagi.

Wydaje mi się, że znalazłem. Samotność i nuda, oto przyczyny jego upadku. Przeszedł wcześnie na emeryturę, a nie miał żadnego hobby, które mógłby kultywować na starość. Ani ogródeczka, ani wędkarstwa, ani dłubania w warsztacie. Pozostali mu tylko kumple od kieliszka i mecze w telewizji. Wystarczyło parę lat i pyk, po ptokach.

Spotkałem się w Sieradzu z Jarkiem, wielkim znawcą i miłośnikiem okolicznych nekropolii. Umówiliśmy się na plener przed sieradzkim cmentarzem, niezbyt może okazałym, ale za to malowniczym. Przyznam, że nigdy nie przyglądałem się nagrobkom w taki sposób, jak tym razem. Jest kilka przepięknych, starych rzeźb i pomników. Oczywiście Jarek znał je wszystkie. Umówił się ze mną chyba przez grzeczność (i żeby pogadać), bo nie zrobił ani jednego zdjęcia. Zresztą ma tam wszystko obcykane.

Służył mi za swoistego przewodnika, pokazując smakowite kąski i detale architektoniczne. Dowiedziałem się, że niedaleko cmentarnego drewnianego kościółka z XV wieku jest mauretański grób w kształcie ściętej piramidy. Okazał się mało fotogeniczny, ale nie wiedziałem o nim, mimo że to moja rodzinna nekropolia.
Zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć, z zamiarem wykorzystania ich w swoich montażach. Nadrabiam wakacyjne zaległości, nie mam teraz czasu na nowe prace, tym większą będę miał frajdę, kiedy w końcu coś zmontuję.

Jarek starał się załatwić klucze do żydowskiego cmentarza w Zduńskiej Woli, o wiele bardziej atrakcyjnego i egzotycznego od sieradzkiego, niestety nie udało się. Sezon urlopowy, koleś od kluczy gdzieś wyjechał i do jego powrotu nie ma szans, żeby tam wejść (chyba że nielegalnie). Mieliśmy się wspólnie wybrać do Łodzi, na swoiste tournee po tamtejszych cmentarzach, ale okoliczności wybitnie temu nie sprzyjały. Jego ojciec wrócił właśnie ze szpitala, musiał się nim opiekować pod nieobecność matki. To, że udało mu się wykroić godzinkę na spotkanie ze mną, graniczyło niemal z cudem.

Nie to, żebym był jakimś fanatykiem grobów i śmierci. Nigdy mnie ta tematyka nie fascynowała, do niedawna. Odkryłem, że te stare, zmurszałe i omszałe nagrobki mają ducha, którego brakuje współczesnym budowlom. Od razu mają klimat, stworzony wręcz do tego, żeby je kreatywnie wykorzystać. Póki co, odwiedziłem fotograficznie dopiero dwa cmentarze (Szczecin i Sieradz), a jest ich przecież masa. Niewyczerpane źródło inspiracji!

Grobowe klimaty kręcą mnie muzycznie, ale to już zupełnie inna bajka. Lubię oddać się mrocznemu nastrojowi (ostatecznie jestem Dark). Mam tego masę na dysku, aż ciężko było wybrać. W końcu padło na Antimatter, klimatyczną kapelę dawnego basisty Anathemy. Lubię jej słuchać, robię to dość często, szczególnie, kiedy aura jest taka, jak tego lata.

Antimatter - Leaving Eden (2007)


A tu link do ściągnięcia:

Antimatter - Leaving Eden