wtorek, 12 lipca 2011

Stone


Mam w Sieradzu kolegę, Jarka Rybczyńskiego, bardzo zdolnego fotografa analogowego, który zadziwił mnie tym, że też robi fotomontaże, tyle że pod powiększalnikiem. Bywa, że siedzi nad jedną pracą dwa tygodnie. Efekty są powalające. Niestety, ciągle brakuje mu czasu (jest prawnikiem sieradzkiej mleczarni), a chciałby poświęcić się temu zajęciu bardziej. Każdą wolną chwilę spędza w ciemni, a żeby zupełnie nie zwariować od oparów chemii i braku światła, urządza sobie wielokilometrowe wycieczki rowerowe. Oczywiście samotne.

Jest nieprzejednanym ortodoksem, używa tylko średnioformatowego Kieva, choć ma cyfraka Canona, całkiem niezłego zresztą. Ale kiedyś wymiękł. Zadzwonił i powiedział, że chce porozmawiać, bo ma do mnie sprawę. Nie mógł przez telefon, to nie w jego stylu. Przyjechał na tym swoim śmiesznym składaczku, usiadł, westchnął i wyszeptał: Klimas, naucz mnie fotoszopa.

Byłem w szoku. Święcie wierzyłem, że jest śmiertelnym wrogiem obróbki i jakiejkolwiek ingerencji w zdjęcie, ale wyjaśnił mi, że brak czasu nie pozwala mu robić więcej, a nie wszystko się da zrobić metodą maskowania i selektywnych naświetleń. Krótko mówiąc, brakuje mu precyzji w tych jego montażach.

Prawie parsknąłem śmiechem. Tia, Jarek i brak precyzji... Widziałem większość jego prac, patrząc na niektóre z nich nie mogłem wprost uwierzyć, że powstały bez udziału komputera. Na zbiorczej wystawie naszej nieformalnej grupy fotograficznej pokazał kiedyś cykl martwych natur ze szkłem. No kurwa, po prostu szczena opadała. Wszyscy przystawali przy tych zdjęciach i oglądali je z niedowierzaniem i zachwytem, z nosami przyklejonymi do szyb.

Jarek przyjechał do mnie z dużą teką. Myślałem, że wraca z pracy z jakimiś dokumentami, tymczasem w środku były dwa wielkoformatowe fotomontaże. Chciał, żebym je zeskanował i wyretuszował w szopie, bo on już nie ma sił ani cierpliwości. Zgodziłem się. Siedział za moimi plecami i co jakiś czas nerwowo chichotał, widząc, jakie sztuki można zrobić ze zdjęciem. Opowiadał, że czasami wybiera się z aparatem na łódzkie cmentarze, gdzie szuka motywów i inspiracji. Obie te prace powstały z fotografii zrobionych właśnie tam. Próbowałem policzyć ilość elementów na pierwszej.
- Czternaście - zawyrokowałem.
Uśmiechnął się tylko i dopiero po dłuższej chwili wyszeptał: dwadzieścia dwa.

Druga była jeszcze lepsza. W architektonicznym łuku porośniętym bluszczem stała figura kobiety. W tle ciągnęła się aleja dębów, z malowniczą ławeczką pod jednym z drzew. Na pierwszym planie popękane schody z plamkami słońca. Całość dopieszczona, estetyczna, w klimacie prac Grottgera, a nawet Friedricha. Gdyby pokazał to zdjęcie na którymś z portali, ludzie by się posikali z wrażenia. Ale nie pokaże, bo nie lubi internetu.

Uzmysłowiłem sobie, że trochę się zainspirowałem cmentarnymi wyprawami Jarka. Podczas niedawnego pobytu w Szczecinie mepooh z baktrianem zabrali mnie do tamtejszej nekropolii, ponoć jednej z największych w tej części Europy. Głównym celem był fragment z niemieckimi nagrobkami, często sprzed wieku. Nie robi się teraz takich pomników. Większość z nich obfociłem z wszystkich możliwych stron, z zamiarem wykorzystania do wklejek. Powyżej jeden z owoców mojej pracy.

Skoro mowa o kamiennych nagrobkach, to warto by było nawiązać jakimś stoner rockiem. To trochę eklektyczny kierunek, żywiący się padliną sprzed ćwierćwiecza, ale czasami trafi się na perełkę, w miarę oryginalną (o ile to możliwe) i miłą w odbiorze. Tak jest w tym przypadku.


Clutch - Blast Tyrant, 2004, 118 MB


Clutch - Blast Tyrant

5 komentarzy:

  1. wrrrr... (przepraszam że tak pierwszy raz i od razu warczę ;)) czytam już któryś raz to co piszesz, prace znam od dawna i podziwiam,.... czytam wiec, zaczynam sobie wyobrażać to o czym czytam, przycisnęłabym nos do szyby, no choćby monitora a tu... nie to, że nie ma do czego. jest owszem. ale mi się marzy zobaczyć również to o czym mowa na początku. w poprzednim wpisie, mowa o serii, o istniejących czterech (chyba że źle zrozumiałam) a tu jedno zdjęcie (komentowanie zostawiłam sobie na później kiedy dojrzeję i będę pewna tego co chcę napisać).
    dajesz powąchać łakomczuchowi łakocia a potem zamykasz go na klucz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolino, jak pewnie zdążyłaś zauważyć, w każdym poście wstawiam tylko jedno swoje zdjęcie plus okładkę płyty, o której piszę. Nie będę zmieniał tej zasady, przynajmniej na razie. Resztę cyklu z symbolami zapewne zobaczysz, albo tu, albo na facebooku, to kwestia czasu.
    Co do zdjęcia Jarka, marne są szanse. Nie mogę bez jego zgody pokazywać niczego w necie. Przykro mi, możesz polegać tylko na swojej wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zasadę zauważyłam i nawet nie próbowałabym namawiać do zmiany. Cieszę się że gdzieś będę mogła Twoje zdjęcia zobaczyć. Te o których tylko piszesz.
    Niepublikowanie zdjęć cudzych bez zgody autora jest dla mnie oczywiste, ja sobie tylko cichutko żałuję że tego co sobie wyobraziłam nie mogę skonfrontować z obrazem. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, czasem lepiej bazować na wyobraźni, bo można się poważnie rozczarować :) Podobnie jest z recenzjami płyt i filmów, tyle razy się naciąłem - i pozytywnie, i negatywnie - że teraz wolę się nimi nie sugerować, tylko posłuchać albo obejrzeć i samemu wyrobić sobie zdanie.
    Zobaczymy, może Jarek da się przekonać i coś pokaże, będę się z nim niedługo widział, na pewno poruszę ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  5. :D taaaak... parę rozczarowań i kilka zachwytów już mam za sobą. Dużo jeszcze przede mną.
    Jeśli Twój kolega zgodzi się pokazać swoje prace będzie fajnie. Jeśli nie to może gdzieś kiedyś trafię na nie. może na jakiejś wystawie, może gdziekolwiek...

    OdpowiedzUsuń