piątek, 15 lipca 2011

Patria


Nie jestem patriotą. Urodziłem się w Polsce, tylko tyle. Nie miałem na to żadnego wpływu. Dobrze mi tu, bo myślę po polsku i z każdym mogę się dogadać. Jednak w stosunku do Polski i Polaków mam uczucia - jak to się mówi - ambiwalentne. Lubię język polski, zawsze wydawał mi się bogatszy od innych języków europejskich, bardziej plastyczny i wieloznaczny, co piszącemu stwarza nieograniczone wręcz możliwości. Wiem o tym, bo wydałem dwie książeczki z aforyzmami, w których bazowałem głównie na dwuznacznościach i idiomach.

Polska mnie inspiruje, ale jako forma graficzna. Od dłuższego czasu mam lekkiego bzika na tle kształtu naszego kraju. Robiłem już Polskę jako kałużę, dziurę w murze, koronę drzewa. Parę dni temu wysmażyłem taki oto obrazek.

Często mi się tak zdarza, że zaczynam realizować jakiś pomysł, a efekt końcowy jest zupełnie inny od zamierzonego, bo nagle inny, lepszy pomysł wpada mi do głowy w trakcie pracy. Tak było i tym razem. Z tej betonowej ruiny zamierzałem stworzyć ciągnący się po horyzont krajobraz. Ot, taka postindustrialna wizja. Wyszło coś zupełnie innego, ale pewnie kiedyś wrócę do tamtej koncepcji.

Nie znoszę typowo polskiej zawiści, zaściankowości, tego całego zapatrzenia się na Zachód i tępego naśladownictwa. W fotografii jakoś dajemy jeszcze radę, ale w muzyce? No weź na ten przykład taki polski rap, po prostu porażka. Polskie reggae? - Śmiech na sali. Albo blues po polsku...

Jedynie metalowcy robią swoje, nie małpując innych kapel. W wielu przypadkach to oni wyznaczają kanony dla reszty świata. Pisałem już o paru rodzimych kapelach, znanych i mniej znanych. Polska to prawdziwe zagłębie, ciągle natrafiam na kapitalnych wymiataczy, o których nie trąbi się w mediach, a moim zdaniem warto.

Weźmy na przykład lubelski Deivos. Na koncie dwie studyjne płyty, wydane w czteroletnim odstępie. Najnowszy krążek, z zeszłego roku, wprawił mnie w niemałe osłupienie. Polski zespół, o którym słowa nie słyszałem, wycina taki death metal, że wielu Skandynawów mogłoby się uczyć. Szaleńcze tempa (kapitalny bębniarz - robi śmieszne ozdobniki na krowim dzwonku), precyzja, świeże pomysły, motoryczność, zwariowane solówki, oryginalna produkcja - to wszystko składa się na obraz kapeli, która niedługo trafi do ekstraklasy. Chłopaki po prostu robią swoje, nie grają podobnie do żadnego ze znanych mi zespołów zachodnich, i bardzo dobrze.

Deivos - Gospel of Maggots (2010), 320kbps, 101 MB


Deivos 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz