sobota, 15 października 2011

Kompleks artysty


Kilkanaście lat temu usłyszałem od znajomego malarza, że są ludzie, którzy cierpią na tak zwany "kompleks artysty". Odniosłem to do siebie. Zabolało mnie, bo - choć nie mówił tego bezpośrednio - odniosłem wrażenie, że pije do mnie. Malarzem byłem kiepskim, brakowało mi techniki, cierpliwości, a przede pomysłu na twórczość. Coś tam kombinowałem, poszukiwałem, ale sam czułem, że miotam się po omacku i nic z tego nie będzie.

Któregoś razu, idąc do pracy (a pracowałem wtedy, krótko bo krótko, ale zawsze, w PSS Społem) doznałem olśnienia. Najczęściej chodziłem do tej roboty ze spuszczoną głową, stresując się, zanim jeszcze cokolwiek zacząłem. Głupie to, teraz wiem, ale tak wtedy reagowałem. Byłem dekoratorem, wymyślałem jakieś okolicznościowe dekoracje wystaw sklepowych.

No i idąc do tej pakamery w rynku, w której mieliśmy swoją pracownię, ja i dwie starsze ode mnie dziewczyny, zobaczyłem pod nogami popękaną płytę chodnikową. Ten kwadrat (już wtedy, dobre kilkanaście lat temu, ten format mnie inspirował), był skończonym dziełem sztuki. Misterne pęknięcia, drobne linie i kreski tworzyły same w sobie tak wyjątkową kompozycję, że postanowiłem ją skopiować. Teraz bym pewnie poszedł tam z cyfrakiem, wydrukował sobie duży format i przeniósł to na płótno, jednak w tamtych czasach takie udogodnienia nie wchodziły w grę. Zastosowałem najprostszą technikę, jaka mi przyszła do głowy: wziąłem duży arkusz kalki technicznej z zamiarem odrysowania sobie tej inspirującej płyty chodnikowej.

Akurat tego dnia miałem urodziny. Zaprosiłem na imprezę kilkunastu kumpli i w pijanym widzie zwierzyłem się ze swojego pomysłu. Niewiele myśląc, ubraliśmy się i poszliśmy na rynek. Zabrałem oczywiście kalkę i ołówki. Ciemno już było, bo to grudzień (21-go się urodziłem), więc trzeba było latarkami świecić, żeby coś zobaczyć na tym chodniku. Tak sobie klęczeliśmy, śmiejąc się i przekomarzając, kiedy z piskiem opon na sam środek sieradzkiego rynku wjechała milicyjna wtedy jeszcze suka.

- Dobry wieczór, co panowie tutaj robią? - zagaił nieśmiało młody mundurowy. Wystraszony był chyba bardziej niż my.
- Odrysowuję płytę chodnikową - wyjaśniłem, zgodnie z prawdą.
- Rozumiem. Dokumenty proszę.

Od tego czasu mam obsesję na punkcie kwadratów.


Vale of Pnath - The Prodigal Empire 2011

3 komentarze:

  1. świetna anegdota, a kwadrat się sprawdza;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no ba! uwolnić się nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hihi, dobre, widzę Waszą malowniczą grupę z wypiętymi, ekhem, do latarń tyłkami:))) Szare chmury za oknem, a tu tak radośnie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń