niedziela, 22 stycznia 2012

Epigoni i złodzieje


Przedwczoraj późnym wieczorem zagraniczna znajoma z Facebooka wkleiła mi na tablicę link do prac pewnego Polaka o imieniu takim samym, jak filozof Kołakowski. Napisała, że chyba mi się spodobają jego prace, bo są podobne do moich. Zjeżyłem się, bo nie lubię gościa, o czym napisałem jej zaraz w mailu. Szybciutko usunęła post i przeprosiła mnie.

Nie wiedziała o jego niecnym zachowaniu, bo niby skąd mogła wiedzieć. Wszystko zaczęło się od pewnego zdjęcia z parasolami. Nie mojego, ale znanego mi Polaka z plfoto. Pan X [tak będziemy go odtąd nazywać] wstawił na jeden z zagranicznych portali pracę, która od razu skojarzyła mi się z tamtą parasolową kompozycją kolesia o nicku kustulka (polecam, swoją drogą). Co tu dużo mówić, pomysł był zerżnięty na maksa, nie sposób było na niego wpaść samodzielnie. Napisałem nieszczęsnemu panu X, że nie podoba mi się jego zachowanie. Żeby chociaż napisał, że praca powstała pod wpływem inspiracji, że zauroczył go cudzy koncept i chciał stworzyć własną wersję, cokolwiek. Ale nic, ani słowa.

Nie odpowiedział również na mój zarzut. Z ciekawości przejrzałem jego portfolio i ze zgrozą odkryłem, że papuguje nie tylko prace kustulki, ale albeita (też zacny montażysta z Polski) oraz moje. Ja zrobiłem szczudlarzy na linie nad przepaścią, on dziwnym zbiegiem okoliczności rowerzystę na linie nad przepaścią. Ja samotną postać zmierzającą leśnym tunelem w kierunku światła, on to samo. I tak dalej, i tak dalej.

To nie mógł być przypadek. Wiem, myśl ludzka chadza czasem podobnymi torami, szczególnie kiedy się nad czymś intensywnie główkuje, czego dowodem są choćby odkrycia naukowe, dokonane w tym samym czasie w różnych częściach świata przez różnych naukowców, nie mających zielonego pojęcia o swoim istnieniu. Nauka nauką, ale bezczelne zżynanie czyichś pomysłów to już inna para kaloszy. Podoba mi się wiele prac pana X, do wielu mam zastrzeżenia pod względem wykonania, ale najbardziej mnie irytowało zawsze jego naśladownictwo.

Któregoś dnia zobaczyłem, że wszedł na fejsa. Odezwałem się do niego pod swoim zdjęciem, dlaczego nie odpowiada na maile. Przyrżnął głupa, że w ogóle nie wie, o co chodzi. No to wkleiłem mu linka z tego zagranicznego portalu z pracą parasolkową. Nadal ciął głupa, więc spytałem wprost: dlaczego kopiuje cudze pomysły? Nie minęła minutka, jak dostałem prywatną wiadomość, że... przemawia przeze mnie zawiść. No tu już przegiął! Czego niby miałbym mu zazdrościć? Bycia idiotą, który nie rozumie, że stał się złodziejem?

Po tej krótkiej i intensywnej wymianie uprzejmości pan X wykasował swój wpis spod mojego zdjęcia i wyrzucił mnie z listy znajomych.

Dzisiaj Ada pokazała mi moje zdjęcie z fruwającym na baloniku hipopotamem (u góry), które jakaś lasia z Iranu pokolorowała i wstawiła jako swoje. Żeby choć umieściła pod spodem moje nazwisko czy dodała do zdjęcia znacznik... Nic. Zareagowałem błyskawicznie. Napisałem do niej, że proszę o natychmiastowe usunięcie tego posta. Tłumaczyła się jak idiotka, nie chce mi się nawet tego przytaczać i po chwili usunęła zdjęcie.

Zdaję sobie sprawę, że to walka z wiatrakami, ale póki mogę i mam okazję złapać kogoś na gorącym uczynku, reaguję. Zauważyłem pewną prawidłowość - są dwie grupy epigonów i złodziei: małolaty i ludzie z dalekiego Wschodu. Tych pierwszych po części rozumiem, nigdy nie pracowali, nie nauczyli się szanować cudzej pracy, bo nie musieli domagać się od nikogo uszanowania swojej. Azjatów nie mogę rozgryźć i nawet nie chce mi się zgłębiać tego tematu. Być może i jedni i drudzy wychodzą z założenia, że cokolwiek znalazło się w Internecie, można bezkarnie wykorzystać, bo jest niejako za free. Nie wiem...

Idealną puentą będzie nieodżałowany Frank Zappa. Naśladował i parodiował wielu, ale nikomu nie udało się dotąd sparafrazować samego Zappy, choć wielu próbowało. Oto jedna z moich ulubionych jego płyt:

Frank Zappa - One Size Fits All (1975)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz