czwartek, 17 stycznia 2013

Dziwna kraina


Tytuł posta świetnie ilustruje to, co od dłuższego czasu dzieje się w Polsce, ale obiecałem sobie, że nie będę pisał o polityce. Napiszę za to o polskich krajobrazach, które wciąż są dla mnie źródłem inspiracji. Mieszkam w rejonie bardzo zróżnicowanym: naokoło jest mnóstwo lasów, jeziora, do morza niedaleko, a pola zawsze urzekały mnie swoją przestrzenią. Na dobrą sprawę większość moich prac to zmodyfikowane pejzaże, z dodanym elementem bajkowym lub surrealistycznym. Już nie pamiętam, w którym momencie zacząłem kreować te dziwne światy. Wsiąkłem w nie, zatraciłem się do tego stopnia, że teraz nie potrafię sfotografować zwykłego widoczku, żeby od razu nie kombinować, co na niego wkleić.

Możliwości są nieograniczone, jedynymi barierami są moja wyobraźnia i baza zdjęciowa. Mam na przykład obszerne katalogi ze zwierzętami, zarówno domowymi, jak i dzikimi. Poszerzyłem bazę o egzotyczne okazy, kiedy wybraliśmy się całą rodziną do zoo. Stąd m.in. hipopotamy, które tyle radości dostarczają nie tylko Ninie, ale i dorosłym, kiedy je oglądają. Miałem okazję dyskretnie poobserwować reakcje widzów na niedawnej wystawie w Słupskim Ośrodku Kultury. Cieszy mnie to, że oglądający wgłębiali się w obrazki, nie traktowali ich jak powierzchownych widoczków bez podwójnego dna, ale pożywkę dla własnych zabaw ze skojarzeniami i symbolami. Wiem z indywidualnych rozmów, że smakowali je, dozowali sobie, żeby mieć większą uciechę i nie odczuć przemęczenia natłokiem obrazów.

Dotkliwie doskwiera mi ostatnio brak światła, który uniemożliwia zrobienie nowych zdjęć. Częściowo byłem na to przygotowany - od wiosny do jesieni nie przepuściłem żadnej okazji, żeby wybrać się z aparatem w plener. Tym sposobem mam na dysku tysiące widoczków, przeróżnych chmur (jak nie znajduję ciekawego motywu, fotografuję niebo), przedmiotów, drzew.

Niektórzy zarzucają mi, że tworzę za dużo. Że czasami odczuwają przesyt, że niektóre motywy się powtarzają, że sam się powtarzam. Nie zamierzam się bronić, po prostu nie potrafię się zatrzymać. Kreowanie tych dziwnych krain stało się moją prywatną obsesją, od której nie mogę i nie chcę się uwalniać. Póki co sprawia mi to niebywałą frajdę, a i pieniądze zaczynam zarabiać coraz lepsze. Pojawiają się ciekawe propozycje współpracy i wystaw w renomowanych miejscach. Wiem, że w dużej mierze przyczyniły się do tego mój upór i konsekwencja. Niewielu twórców jest w tej komfortowej sytuacji, że może całkowicie poświęcić się swojej pracy, nie czekając na zlecenia z zewnątrz. Dla mnie to wielki komfort. Polacy chyba byliby spokojniejsi, gdyby spróbowali robić to, co lubią.
Dobra, miało nie być o polityce...

Dziwna kraina to po angielsku Oddland. Jesienią zeszłego roku odkryłem zespół o tej nazwie. Istnieje od 10 lat, ale dopiero teraz wydał debiutancki krążek zatytułowany "The Treachery of Senses". Nie będę się rozpisywał, powiem tylko tyle, że dla mnie to jedna z lepszych rockowych płyt zeszłego roku. Szczerze polecam.

Oddland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz