poniedziałek, 19 grudnia 2011

Jakość to będzie


Dzień imienin wpływa na mnie filozoficznie, tym bardziej, że za dwa dni mam urodziny. Ostatnio parę osób pytało mnie o różne sztuczki i triki fotoszopowe. Nie wszystko da się wyjaśnić przez internet, właściwie to niewiele, tylko własna praca coś naprawdę znaczy.

Szczególnie irytujący są młodzi. Czy to chłopak, czy dziewczyna, nieważne, chcą mieć od razu wszystko. Piszą takim tonem, jak by im się to należało. Uroki e-generacji... Staram się cierpliwie odpowiadać, ale czasem mnie ponosi. Nic z tego nie mam, dzielę się swoją wiedzą z free, ponadto tracę czas, który mógłbym poświęcić pracy. Powtarzam zawsze, że najważniejsze są własne poszukiwania, bo tylko dzięki nim można wypracować indywidualny, niepowtarzalny styl. Innej drogi nie ma.
"Ale jak zrobić, żeby zdjęcie wyglądało jak stara odbitka analogowa?".
Zrób to i to, potem to, a następnie to.
"Ale jak?"
I tak w kółko.
Można się wkurwić.

Dla mnie najistotniejsza jest jakość. Przede wszystkim trzeba dobrze naświetlić klatkę, od tego wszystko się zaczyna. Tłumaczenie, że z RAW-a można wiele wycisnąć, nawet jeśli jest niedoświetlony albo prześwietlony, to bzdury. Wszystko wychodzi w trakcie obróbki - im mocniej forsujesz fotę, tym bardziej traci na jakości. Dobry jakościowo plik wytrzyma większe obciążenia, a poza tym wymaga mniejszej obróbki, bo zakres tonalny ma wystarczający do tego, żeby wykorzystać go bez specjalnego rasowania.

Podstawa to dobry punkt wyjściowy. Jak to mówią w sieradzkim: z gówna bata nie ukręcisz. Próbowałem wielokrotnie i wiem, że to prawda. Każde przesunięcie suwaków w PS-ie wpływa na jakość pliku. Skoro już o punkcie wyjściowym piszę, to wypadałoby wspomnieć o otwieraniu RAW-ów. Nowy PS ma zajebistą funkcję: wystarczy podać model aparatu i obiektywu, a program automatycznie zlikwiduje wszelkie błędy typu aberracje, winiety, obwódki itp. Wpływa to zdecydowanie na jakość otwieranego zdjęcia. Warto też zwrócić uwagę na wstępne odszumienie (w granicach rozsądku, żeby się mydło nie zrobiło) i odpowiednią temperaturę barwową światła. Otwieram większość zdjęć z ustawieniami 5500K, bo tyle ma światło słoneczne. Dopiero potem, w PS-ie, zmieniam kolorystykę i nasycenie, w zależności od potrzeb.

Zauważyłem ostatnio, że wielu montażystów unika ekstremalnych warunków, tzn. dużych kontrastów, ostrych cieni, trudnego światła. To moim zdaniem pójście na łatwiznę. Tylko mierząc się z wyzwaniami zdobywa się wartościowe doświadczenia i wiedzę. Jak w życiu (tu objawia się ten mój dzisiejszy filozoficzny nastrój). Uniki nic nie dają, bo rzeczywistość prędzej czy później nas dopada. Dlatego lepiej wyjść jej naprzeciw i przyjąć na klatę.

Wszystko jest trudne, dopóki nie stanie się łatwe. Kilka dni temu byłem na poczcie wysyłać zdjęcia. Przyjęli nową dziewczynę. Widziałem, że jest zestresowana i wystraszona faktem, że musi wklepać w komputer moją przesyłkę. Pocieszyłem ją, że to tylko kwestia czasu, aż stanie się zupełnie mechaniczne. No i słowo stało się ciałem! Dzisiaj ta nowa pracownica obsłużyła mnie jak stara wyjadaczka. Była nawet w stanie rozmawiać z koleżanką w czasie wprowadzania danych.

Muzycznym tłem uraczy nas Lebowski, polski zespół, odkryty przeze mnie niedawno dzięki uprzejmości Leszka P. Fajna, klimatyczna muza, jak znalazł na te jesienno-zimowe wieczory.

Lebowski - Cinematic

2 komentarze: