Był rok 1997, pracowałem wtedy w sklepie muzycznym na PKS-ie w Sieradzu. Pewnego dnia zajrzał do mnie długowłosy blondynek po dwudziestce i zaczął przeglądać kasety z nagraniami wirtuozów gitarowych. Próbowałem mu coś polecić, ale kręcił nosem na wszystko, co mu zaproponowałem. W końcu znalazł jakiegoś Malmsteena. Zaczęliśmy rozmawiać o muzyce. Przyznał się, że gra na gitarze, ćwiczy po 12 godzin dziennie, zasypia z instrumentem.
To był Boguś Balcerak, dla kumpli Bibas. Wtedy jeszcze nieznany, popularny jedynie w środowisku najbliższych kolegów, najczęściej pasjonatów gitary. Następnego dnia przyszedł do nas na próbę. Grałem wtedy w kapeli Funk Loop. W przerwie ustaliliśmy, że zagramy coś wspólnie, najlepiej jakiegoś bluesika. Po pierwszych dźwiękach wiedziałem, że mam do czynienia z wybitnym gitarzystą. Gapiliśmy się z rozdziawionymi gębami, co Boguś wyczynia na gitarze.
Zaprosiłem go do współpracy. Nagrywaliśmy w domu, z małego piecyka, zwykłym komputerowym mikrofonem. Bibas był pod wrażeniem technologii (nagrywał dotąd na magnetofonie wielośladowym). Grał niesamowicie, nie widziałem nigdy takiego wirtuoza. Był perfekcyjny, potrafił zagrać z pamięci skomplikowane pasaże, instrument dosłownie żył mu w rękach. Wykorzystałem wiele z jego zagrywek i solówek w moich solowych projektach. Oto próbka:
Miesiąc temu, robiąc porządki w czasie remontu, znalazłem CD z tymi nagraniami. Zupełnie o nich zapomniałem! Siedemnaście utworów, nazwanych roboczo Black Hour. Wkrótce wrzucę cały album na Youtuba.
Bibas - jak to się mówi - poszedł w muzykę. Długo nie mógł znaleźć sobie miejsca. Grał zdaje się w Hunterze i wielu innych kapelach, głównie rockowych i power metalowych, ale nigdy jako lider. W końcu założył własną kapelę Boguś Balcerak's Crylord i ma na koncie trzy albumy, ostatni wydany w zeszłym roku.
Poniżej link do drugiego z nich: