środa, 1 czerwca 2011

Primavera


Kończy się Dzień Dziecka, a że mam dziecko i czasem nawet robię mu zdjęcia, postanowiłem coś wrzucić.
Nina urodziła się w pierwszy dzień wiosny, w samo południe. Niedawno skończyła 4 lata. Chodzi do przedszkola, coraz fajniej rysuje, ma jeszcze kłopoty z wymawianiem R, ale to tylko kwestia czasu.
Kiedy była niemowlakiem, fotografowałem ją bez opamiętania. Teraz trochę rzadziej, bo nie zawsze chce, bym robił jej zdjęcia.

Chyba dopiero po pięciu miesiącach udało mi się zrobić zdjęcie Niny, które nadawało się do publicznej prezentacji, a nie tylko do albumu rodzinnego. To ta fotka u góry, z nóżką. Starałem się unikać banału, a niełatwo to przychodzi, bo człowiek zauroczony swoją pociechą traci obiektywizm i wydaje mu się, że każde zdjęcie uślinionego berbecia wzbudzi zachwyt wszystkich.

Długo debatowaliśmy nad wybraniem imienia dla dziecka, kiedy już wiedzieliśmy, że będzie dziewczynka. Pokłóciliśmy się nawet o to, ale w końcu udało się wypracować kompromis. Miało być prosto, bez udziwnień (żadne tam Margaretta czy Kunegunda), a jednocześnie oryginalnie. Chyba się udało. imię pasuje do Niny idealnie i podoba się nie tylko nam.

Muzycznie nie miałem chyba innego wyboru: Nina Hagen. Wybrałem płytę, którą bardzo lubię, może nie najoryginalniejszą w jej dorobku, ale za to w miarę równą - a różnie z tym bywało -  a nawet miejscami przebojową. Miałem kiedyś kasetę, dość kiepskiej jakości, długo poszukiwałem oryginału, aż wreszcie się udało. Nieba a ziemia! Jak bym poznawał ten album od nowa. Jest szaleństwo, są wokalne popisy, rockowy pazur i odrobina humoru, żeby nie było tak przytłaczająco. Nie tak punkowa jak wcześniejsze krążki, bardziej rockowa, nowocześniejsza brzmieniowo, ale to ciągle jedyna w swoim rodzaju Nina.


Nina Hagen Band - Nunsexmonkrock, 1982

Nina Hagen - Nunsexmonkrock

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz