czwartek, 2 czerwca 2011

Francuski buldog


Mam w domu idealnego modela, ale rzadko chce współpracować. Buli, 7-letni buldog francuski. Biały, z szarymi i czarnymi plamkami, trochę jak dalmatyńczyk. Do tego uszy nietoperza i prawie całkowity brak ogona.

Aparat lubi Buliego, ale niestety Buli nie lubi aparatu. Skubany, wie, kiedy zamierzam mu zrobić zdjęcie. Najczęściej odwraca wtedy głowę albo ucieka. Od pięciu lat próbuję go jakoś sensownie sfotografować, udało mi się może parę razy. Większość zdjęć ląduje w koszu, albo są nieostre, albo źle skadrowane, bo kiedy naciskałem spust, akurat zwiewał z kadru.

Jest jeszcze inny problem natury technicznej - jego biel. Kiedy próbuję robić mu zdjęcie np. na trawie, muszę mierzyć światło na sierści. Trwa wychodzi wtedy smolistoczarna. Kiedy koryguję ekspozycję, przepalam biele. Dlatego Buli najlepiej wychodzi na śniegu. Wtapia się w tło, a kontrasty są na tyle małe, że większość jego zimowych fotek jest ok.

Wybrałem się kiedyś z Bulim nad jezioro, do Izbicy. Szalał z radości już w samochodzie. Jak tylko dojechaliśmy na miejsce i uchyliłem lekko drzwi, wystrzelił jak z procy i zaczął biegać po lodzie. Cierpi chyba na jakąś formę nerwicy, bo na spacerach zawsze ma sraczkę. Kiedy sra w ogrodzie, robi normalne kupy, ale w plenerze zawsze biega z upaćkanym tyłkiem, który muszę mu wycierać, jak wsiadamy do auta, żeby nie zapaskudził tapicerki. Udało mi się go wtedy ustrzelić, kiedy skupiał się nad jakąś kępką trawy. Padał mokry śnieg, warunki zdjęciowe były takie sobie, w powietrzu fruwały wielkie płatki, które przyklejały się do obiektywu, ale foto wyszło fajne. Ktoś - na jakimś portalu - zażartował, że Buli przybrał klasyczną pozycję telemarku, i odtąd tak to zdjęcie tytułuję. Czepiali się, że to montaż, bo u góry widać śnieg, a na dole już nie. Jak ma być widać białe na białym, przy słabym świetle i niskim kontraście?

Francuski buldog miniaturka to mutant, rasa sztucznie stworzona z mieszanki trzech innych - budoga angielskiego, teriera i mopsa. W XVII wieku przywędrował do Francji z emigrującymi za pracą tkaczami. Szybko stał się pieskiem salonowym, nieodłącznym towarzyszem kurtyzan. Jest łagodny, rzadko szczeka, lubi dzieci. 
Buli jest typowym przedstawicielem tej rasy, z wszystkimi tego konsekwencjami. Ze względu na krótką kufę strasznie chrapie i szybko męczy się w upalne dni. Najgorsze są jego smugacze - zdradliwie pierdzi, najczęściej w najmniej spodziewanych momentach, na przykład w samochodzie. 

Nie zamieniłbym go na żadnego innego psa.

Skoro już jesteśmy w kraju żabojadów, warto przedstawić franuskiego muzycznego buldoga. 
Gojira, nazwana tak od pierwszego, japońskiego filmu o monstrualnym potworze, gra - żeby to najkrócej ująć - nowoczesny metal. To świetnie wyprodukowana rzeźnia, na miarę naszych czasów. Kompozycje są długie i melodyjne (tytułowy kawałek trwa ponad 17 minut! ), ale nie jest to trudna do zniesienia sieczka, tylko kawał solidnej produkcji, z częstymi zmianami tempa i ciekawymi rozwiązaniami brzmieniowymi.

Zespół wydał dotąd cztery płyty, występował też w Polsce. Supportowali parę lat temu Metallikę, i od tego właściwie zaczęła się ich światowa kariera. 

Przedstawiam ostatnią studyjną płytę Gijiry "The Way of All Flesh", sprzed trzech lat. Kapitalny riff pierwszego kawałka (Oroborus) od razu mnie do niej przekonał. Kapela przygotowuje właśnie nowy materiał. 

Najwyższy czas. 

Gojira - The Way of All Flesh (2008), 160MB
Gojira - The Way of All Flesh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz