piątek, 28 lipca 2023

Raszyci

 


Znajomi znają moją fascynację Rushem. Zacząłem go słuchać za sprawą Grzybka, mojego nieżyjącego już przyjaciela, od płyty "Hemispheres" z 1978 roku. Niełatwa to była muzyka dla kogoś przyzwyczajonych do prostych, rockowych riffów, jakich wtedy słuchałem. Dodatkowo irytował mnie wokalista, drący papę falsetem.

I nagle, po kilku przesłuchaniach, załapałem o co chodzi w tym graniu (podobnie miałem później z jazzem). Mogę śmiało powiedzieć, że Rush odmienił moje podejście do muzyki. Otworzyłem się na eksperymenty, dziwne dźwięki, zmiany konwencji - mówiąc krótko - oryginalność. 

Podział na muzykantów i artystów, co do którego coraz bardziej jestem przekonany, uwidocznił się już chyba wtedy. Znam wielu muzykantów, słucham dużo, szeroko, jestem otwarty. Artyści pojawiają się rzadko, nowi to już w ogóle wydarzenie. Dlatego wracam i do Rushu, i do starego Genesis, a nawet do Franka Sinatry (to drugi mój ulubiony Franek, po Zappie, wiadomo).

Sinatra 

Ten utwór to szczytowe osiągnięcie. Szczerość, emocje, słowa. Przede wszystkim słowa. Dlaczego teraz nie pisze się takich piosenek? Bo ludziom skurczyły się dusze. Prym przejęła materia i egotyzm. O czym można śpiewać dla egoistów? Chyba tylko o ego. 

A to mój tribute, podziękowanie i hymn pochwalny dla Rushu, który, jak mówiłem, odmienił moje życie:

Rasz 


 

2 komentarze:

  1. Raszytą zostałem po usłyszeniu w wieczorze płytowym u Tomasz Szachowskiego płyty "Signals", zaintrygowała mnie połamana rytmika, jazzowe solówy i ogólna różnica od metalowych kawałków, słuchanych dotychczas. Nie wszystko mnie dzisiaj jara, starsze Rasze średnio, zwłaszcza pierwsze trzy, mocno hardrockowe, ale po Singalsach nagrywali przez kilka lat na światowym poziomie min. moje ulubienice, czyli Roll the bones i Test for echo, aż do z lekka gównianego Vapor trails, potem przyszły nieszczęścia i sprawa się rypła. Każdy z nich był wirtuozem przez wielkie W, solowe płyty Geddy'ego i Alexa tylko to potwierdzają. Wielki sentyment, świetne koncerty, pewne miejsce w sercu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziwne, że nie Moving Pictures. W ogóle jesteś w mniejszościowym klubie parlamentarnym.Są tacy fani Rushu, nieliczni, którzy lubią ten popowy, elektroniczny okres, mimo wyraźnej niechęci, a nawet pogardy tych, dla których Rush zaczyna się od Hemispheres. Ale, de gustibus, nieważne.

      Usuń